trudność 1/5
atrakcyjność 3/5
Pogoda taka sobie, na wycieczkę więc wybraliśmy się niedaleko domu. Do Lubszy. Do lasów barucickich. Za pomysłem Karoliny z Włóczypies. Zaglądam na jej bloga i czasami korzystam z podpowiedzi 🙂 Dziękuję 🙂
Zatrzymaliśmy się na leśnym parkingu i stamtąd zgodnie ze wskazówkami ruszyliśmy w poszukiwaniu bunkra nr 6. Udało się 😉 I również jak Karolina znaleźliśmy kesz, czyli skrzyneczkę z fantami (geocatching) 😉
Chcieliśmy dojść do rezerwatu Lubsza. I doszliśmy. Jednak nasz spacer skończył się przed szlabanem. Trudno było przedzierać się przez roślinność do pasa.

Postanowiliśmy jeszcze dojść do strzelnicy niemieckiej. Dziwna konstrukcja, ale stojąca od czasów II wojny światowej. Całe budynki z dziurami po kulach. I o dziwo wcale nie zdewastowana. Nie licząc napisów i rysunków.
W drodze powrotnej zatrzymaliśmy się w Karłowicach, aby zerknąć na zamek. Może kiedyś ktoś doprowadzi go do stanu użytkowego. Na razie ogrodzony płotem. Natomiast obok stoi młyn wodny z przepięknie odrestaurowaną częścią mieszkalną.
Można by rzec, że to był lajtowy spacer 😉 Przeszliśmy 10 km, ale po płaskim terenie. Po drodze zlał nas deszcz i postraszyła burza. W końcu nie zawsze trzeba iść w góry i wspinać się na wierzchołki. Trzeba też poznać najbliższą okolicę.