trudność 2/5
atrakcyjność 3/5
Szczyrk, Orle Gniazdo (640 m) – Szczyrk Sanktuarium (671 m)Szczyrk Kosajonka (752 m) – Na Pięciu Drogach (943 m) – Siodło Pod Klimczokiem (1042 m) – Przełęcz Karkoszczonka (729 m) – Pod Przełęczą Karkoszczonka (622 m) – Szczyrk, ul. Wrzosowa (529 m) – Szczyrk, Orle Gniazdo (640 m)
W góry! W góry! W góry! No to mapa do ręki i wybieramy trasę. Dzień jest krótki, szybko robi się ciemno, więc znowu postanowiliśmy pojechać w Beskid Śląski. Ze Szczyrku na Klimczok i z powrotem przez Chatę Wuja Toma.
W Szczyrku zaparkowaliśmy przy ośrodku Orle Gniazdo. Budynek wygląda dość niesamowicie. Mógłby „grać główną rolę” w jakimś horrorze. Kolejna część „Lśnienia”? Ogromne gmaszysko, wyludnione i wyglądające na takie, co jeszcze chwila a zostanie rozebrane. I może zaparkowanie samochodu w tym miejscu było powodem, że wyprawa popsuła się już na początku? Poszliśmy w drugą stronę, czyli tam skąd mieliśmy wracać! Jeszcze się nam tak nie zdarzyło. Zaćmienie? Chyba umysłu 😉 Następny krok prawem barana (barany chodzą stadami ;)), podreptaliśmy za ludźmi i skróciliśmy trasę. Na końcu nie znaleźliśmy wejścia na niebieski szlak i poniosło nas do Szczyrku. Jak już trafiliśmy, to okazało się, że prowadzi wzdłuż ulicy bez pobocza. Droga to była serpentyna, poszliśmy więc na skróty pod górę. Uff! To było ciężkie podejście. Bardzo ciężkie. 😀
To nie był nasz dzień 😀 Na usprawiedliwienie pierwszej pomyłki i pójścia nie tak, jak zaplanowaliśmy, mamy tylko to, że w górę szła MASA ludzi. A potem to już prawo serii. Chyba znowu cały Śląsk zjechał w jedno miejsce, tylko dlaczego zawsze przyjeżdżają tam gdzie my? 😀
Nie, naprawdę od tej chwili Beskid Śląski będziemy omijali wielkim łukiem. W góry idziemy, aby się odprężyć, pokontemplować ciszę, przestrzeń. Pobyć ze swoimi myślami. Tutaj tłum ludzi na szlaku wręcz utrudniał chodzenie. Do schroniska na Klimczoku nawet nie podchodziliśmy. Na sam szczyt też darowaliśmy sobie podejście. Chatę Wuja Toma zostawiliśmy z boku. I znowu psy biegające luzem. Nie mam nic przeciwko psom, ale jak taki luzak wali na wprost na Lavendę, to mnie to wkurza. Nawet nie chce mi się opisywać wszystkich sytuacji, które nas spotkały. Ogromny wyżeł, który miał łeb wielkości mojej całej suczki nachalnie ją obwąchujący, czy właścicielka Stefana, która podnosi go na szelkach w górę i awanturuje się, kiedy zwracam jej uwagę. Ech, szkoda słów.
Wracając do samej wyprawy. Widoki naprawdę piękne, ale trzeba się nagłówkować, żeby coś sfotografować bez widoku ludzi na zdjęciach 😉 Sam szlak bardzo kamienisty. Miejscami ciężko się szło. Na szczęście puminki świetnie dawały sobie radę, ale większy i cięższy pies mógłby mieć problem, a nawet mógłby pokaleczyć łapy.
Początek trasy taki sobie. Przemknęliśmy w czasie mszy koło kościoła, a później mozolnie pięliśmy się asfaltową drogą między domami. Na szczęścia dalej to była szeroka droga. Tylko te kamienie.
Droga na przełęcz pod Klimczokiem.
Dojście na przełęcz Karkoszczonka i do Chaty Wuja Toma.
Odpoczynek przy Chacie Wuja Toma.
Ostatnie chwile na trasie. Hotel ze zdjęcia skojarzył nam się z hotelem Panorama (The Overlook) z „Lśnienia” Kinga. Natomiast ostatnie zdjęcie to nasz skrót. Niestety nie udało mi się uchwycić pionowej wręcz ściany, po której się wdrapywaliśmy.
Ładna trasa i łagodna, piękna pogoda. Mimo tłumów szło się nieźle. Mimo wszystkich naszych wpadek mogę zaliczyć wyjazd do udanych.