| trudność 1/5 | atrakcyjność 4/5 | trasa 7,5 km |
Zeszłoroczne lasy bukowe ciągnęły nas i w tym roku. Słońce, ciepło, kolory to najpiękniejsze chwile. Zaplanowaliśmy wyjazd. Rano okazało się jednak, że na Dolnym Śląsku pada deszcz. No trudno trzeba zmienić plany. Wybraliśmy więc Głochołazy i Rezerwat Las Bukowy. Ustaliliśmy trasę, a potem sprawdziliśmy prognozę pogody. Też pada. Trzeba więc kierować się na wschód. I tym sposobem pojechaliśmy na Płaskowyż Rybnicki do Lubomii. Zaparkowaliśmy na ulicy Leśnej (50.04962983583031, 18.322781274773263) i ruszyliśmy w drogę. Nie było planu na długą wędrówkę. Bąblaki nie są jeszcze przyzwyczajone do dłuższych przejść, za tydzień kończą swój pierwszy rok życia. A na dodatek ich zmorą są leśne liście 😀 Mają taką fakturę futerka, że czepia się wszystko, a każdy listek to wróg, który przeszkadza w chodzeniu. Już nie zliczę przysiadów czy skłonów, które wykonałam, aby odczepiać niewinne suche listki, które dybały na życie najmłodszych. Lukrecja potrafi ciągnąć gałązki przyczepione do sierści. Lavenda czasami pokazuje, że jakiś przyczepiony patyk sprawia jej dyskomfort, ale Bąblaki są bardzo czułe na tym punkcie. Mam nadzieję, że im to przejdzie 😉
Trasa piękna. Ziemia przysypana liśćmi (dużo skłonów i przysiadów ;)), a jednak jeszcze sporo było ich na drzewach. Żółte, pomarańczowe i brązowe. Wszystko skąpane w jesiennym słońcu. I nie padało. 🙂 Teren naprawdę piękny. I nagle … wybiegł na nas jeleń. Nie wiem, kto był bardziej zdziwiony. On, czy my. Przebiegł przez drogę kilkanaście metrów od nas. Bąble chyba nawet go nie zauważyły. One są malutkie i może trawa im zasłoniła widok 😉 Natomiast Dziewczyny wręcz oszalały. Bardzo chętnie puściłyby się w pogoń. Dlatego też nasze psy nie chodzą luzem podczas wędrówek.
To nie było jedno wielkie stworzenie, jakie spotkaliśmy. Okazało się, że ten las, to po prostu raczej tutejszy park 😀 Sporo ludzi. Z psami i bez. Rowerzyści. Dzieci. Ale po drogach poruszają się też konie i właśnie spotkaliśmy KONIA. Wiem, że to może być śmieszne, że tak przeżywamy takie spotkanie, ale to było pierwsze spotkanie Bąblaków z koniem. Starsze dziewczyny kilka lat temu trenowały na końskiej hali, więc są obyte. Ale młode miały oczy wielkości spodków 😀 I zamarły z wrażenia. Na szczęście nie miały zamiaru szczekać. A może zaniemówiły 😉
Dalej już bez większych wrażeń trasa poprowadziła nas na Grodzisko Gołęszyców z VII-IX w., a przecież w zeszłym roku „tropiliśmy” grodziska (Odkrywanie kurhanów i magia lasu bukowego | Pumi w drodze, Na Buczek, czyli relaks w bukowym lesie | Pumi w drodze, Jesień w Dobroszowie: wędrówki z psami po tajemniczych grodziskach | Pumi w drodze). To było więc dodanie kolejnego takiego miejsca do naszej listy.
To był piękny dzień. W sumie blisko domu, a zupełnie inne miejsce. Spacer był tak przyjemny, że nawet nie wiadomo kiedy przeszliśmy ponad 7 km. Maluchy dobrze to zniosły, ale teraz na pewno będą długo odpoczywać. Na pewno do jutra 😉
#PłaskowyżRybnicki #Lubomia #grodzisko #śląskie
